6 grudnia 2015

Dogtrekking z Cavalierem?

Spośród większości psich sportów, jak na razie spróbowałyśmy tylko dogtrekkingu, który okazał się być... No właśnie, jaki? O tym dowiecie się, czytając dzisiejszy post.




14. listopada, w Zbychowie odbyły się nasze pierwsze zawody z cyklu Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu. Tak na prawdę, była to jedna wielka niewiadoma. Nigdy wcześniej nie brałam udziału w niczym podobnym, więc niezbyt wiedziałam, jak sprawy się potoczą. 
Powitała nas niezbyt przyjemna, deszczowa pogoda, która co jakiś czas na chwilę ustępowała, następnie stając się coraz gorsza. Gdy dostaliśmy już mapę, karteczkę, na pieczątki z punktów kontrolnych i parę informacji, poszliśmy do lasu. Oczywiście startując przed ogólnym startem. :D Szczerze mówiąc przed imprezą nie przyłożyłam się zbytnio do szczegółów, wyruszając na szlak, znając tylko ogólne informacje, nie znając szczegółów. Mimo tego, zdecydowałam, że już nie ma odwrotu i na pewno damy sobie radę, co znacznie zmotywowało nas do działania, towarzysząc nam przez całą trasę. (mówiąc nam, mam na myśli mojego tatę, mnie i Ruby) Startowaliśmy w kategorii Rodzinnej, mając do pokonania 6km. Zdecydowaliśmy się, że nie będziemy specjalnie się spieszyć, tylko traktować to jako spacer, i oczywiście dobrą zabawę, szczególnie, że to dogtrekking, nie canicross. Z racji tego, około 5 minut po ogólnym starcie wyprzedziła nas spora grupa osób z psimi gigantami. To jednak nie wzbudziło w nas żyłki rywalizacji, to zdecydowanie nie dla nas, nie na początek. Odnalezienie pierwszych 2 punktów kontrolnych było proste. Należało tylko odpowiednio się skupić, aby ich nie przegapić, co byłoby dużą stratą, mając je pod nosem. Przy kolejnych punktach zaczęły się schodki. (nie, nie dosłownie :D) Na poszukiwaniach kolejnych 4, straciliśmy zdecydowanie najwięcej czasu. Nie znając wspomnianych szczegółów, nie szukaliśmy tylko pierwszych siedmiu punktów, a aż dwunastu. Tym oto sposobem do mety dotarliśmy z 4 poprawnymi punktami, 5. jako niewidocznym, przez brak nakrętki, i dwoma bonusowymi, które niestety nie zostały zaliczone. Ostatecznie znaleźliśmy się na piątym miejscu od końca w tabeli, zestawiającej roczne osiągnięcia w tej dziedzinie. Podobno, gdy wszyscy zawodnicy ukończyli wędrówkę, miało odbyć się losowanie nagród, jednak z racji tego, ze nie mieliśmy niczego na przebranie, a byliśmy cali mokrzy, po prostu wróciliśmy do domu. Mimo to, cieszę się, że wzięłam udział w zawodach, nabrałam doświadczenia i dobrze bawiłam się na deszczu z psem, który nienawidzi deszczu, a kocha błoto. :')



Zbychowo, 14.11.2015 r.
To niestety jedyne zdjęcie z tych zawodów.




5. grudnia, odbył się Mikołajkowy Wielki Finał zawodów Pomorskiego Pucharu Dogtrekkingu. To był ostatni DT w tym roku, ale nie ostatni w kolejnym roku, którego również nie zamierzam odpuścić. 
Tu było o tyle inaczej, że wszystko odbywało się na świeżym powietrzu, co było jednocześnie plusem i minusem. Miałam wrażenie, jakby atmosfera było nieco za bardzo napięta, ale i tak zdecydowaliśmy się wystartować. Po ostatnich zawodach, nie robiłam sobie większych nadziei, że zachowanie Ruby w stosunku do psów i w sytuacji, gdzie stres dominował niemalże na każdym kroku miną, ale po cichu liczyłam na to, że może choć trochę się zmienią. Po wypełnieniu wszystkiego, co należało, wyruszyliśmy, oczywiście znowu przed planowanym startem, dziwiąc i ciesząc się jak głupi, że nie mijaliśmy się po drodze z nikim. Naszym błędem było odnalezienie najpierw drugiego punktu, nie spisując go, a szukając pierwszego wiedząc, że znajduje się gdzieś w pobliżu, tym samym ściągając za sobą tłumy, które następnie nas wyprzedziły i czekały na nasze kolejne ruchy, żeby w jak najłatwiejszy sposób spisać po drodze wszystkie punkty. W dodatku zostaliśmy umyślnie źle poinformowani o lokalizacji jednego z punktów, przez mijających nas zawodników. Ale spokojnie, byli też dobrzy ludzie, którzy pokierowali nas właściwie do 3. i 5. punktu. :)
Po krótkiej przerwie, poszliśmy dalej w poszukiwaniu 6-tki i 7-ki. Piątka, szóstka i siódemka były zdecydowanie najtrudniejsze to znalezienia. Jednak po jakimś czasie, udało nam się je znaleźć i dotrzeć do mety. Na miejsce dotarliśmy jako czwarci, lecz na mecie dowiedzieliśmy się, że przez zbyt szybki start, moglibyśmy zostać pozbawieni podium, gdybyśmy zajęli wyższe miejsce, ale jednak do tego nie doszło, więc nie było obaw do rozpaczy. Po naszym finishu, zjawiło się jeszcze kilka drużyn, ale wciąż brakowało jednej z nich. Po otrzymaniu próbki karmy, dwóch paczek smaczków i medali, zjedliśmy zupę, chwilę pogadaliśmy ze znajomymi i wyruszyliśmy do domu, nie czekając na losowanie, z czego jestem strasznie zła, bo do wygrania były na prawdę fajne nagrody, które nie zdarzają się zbyt często, ale było, minęło, no trudno. Natomiast uchowały się lepsze i gorsze momenty z marszu oraz dobra 
zabawa, które czynią ten dzień jednak choć trochę spełnionym i udanym. :)


Oliwa, 5.12.2015 r.
Pomimo tego, że nie zajęliśmy żadnego miejsca, że bardziej się do tego nie przyłożyliśmy, że było mi wstyd za zachowanie Ruby, że nie znałam regulaminu, że nie byłam w 100% spokojna i zadowolona, że nie zostaliśmy na losowaniu, że przez to mam problem ze ścięgnem w udzie, że nie było tak, jak to sobie wyobrażałam, że nie było tak, jak mogłoby być, to jestem szczęśliwa, że miałam szansę na udział w dogtrekkingu, nie będąc amatorem jako jedyna, a przede wszystkim mile spędzając ponure soboty i dobrze się bawiąc.


Oliwa, 5.12.2015 r.


Jeśli zastanawiasz się nad udziałem z dogtrekkingu, czy innym z psich dyscyplin sportowych, nie wahaj się ani chwili dłużej! Pamiętaj, że nie da się być mistrzem we wszystkim, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy i gorszy od Ciebie, że to doświadczenie czyni Cię coraz lepszym w tym, co robisz, że zawsze znajdą się ludzie, którzy będą chcieli pokrzyżować Ci plany, ale także tacy, którzy dobrowolnie pomogą Ci w potrzebie, że Ty i Twój pies jesteście mistrzami, nieważne co i jak robicie, że to właśnie takie odważne decyzje budują w Tobie adrenalinę, zaufanie do psa, i są fundamentem dobrej zabawy. Nie warto się zastanawiać, tylko działać, bez względu na to, co mówią inni, bo taka sytuacja może się już nie powtórzyć, w każdej dziedzinie. Naprawdę warto przełamać pierwsze lody, chociaż spróbować! 

Sekretnie powiem, że sama osobiście nie należę do grupy osób odważnych, śmiałych i nie jestem profesjonalistą w żadnej dziedzinie czegokolwiek. Ale gdy mówię sobie to, co napisałam powyżej, nawet na siłę, to wiem, że nawet takie myślenie jest w stanie podtrzymać mnie na duchu, naprawdę. :)


Jeśli macie chęć i odrobinę czasu, lepiej, jeśli jesteście zainteresowani, odwiedźcie poniższe strony, bo można dowiedzieć się wielu przydatnych informacji, sporo z nich wynieść. Żadna ze stron nie prosiła mnie o ich promocję, robię to dobrowolnie!










Przepraszam za wszelkie niedogodności związane ze zdjęciami i tekstem, ale blogspot ostatnio odmawia mi posłuszeństwa, wybaczcie.


Pozdrawiamy,
Gosia & Ruby




6 komentarzy:

  1. Nie tylko Tobie blogger odmawia posłuszeństwa. Zebrałam już całkiem sporą grupkę osób z tymi samymi problemami :/.
    Brak mi słów do tych ludzi, którzy specjalnie Wam źle powiedzieli... Po prostu egoiści, którzy i tak do niczego w życiu nie dojdą. Ale taborety też są potrzebne na tym świecie ;).
    Cudownie, że świetnie się bawiliście. Chyba jestem o kolejny krok bliżej do decyzji, aby wybrać się na jakiś dogtrekking :).

    Pozdrawiamy E&D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedzieć, bo niektórzy też tak piszą, ale u nich tego nie widać. Eee tam, tacy ludzie zawsze gdzieś się znajdą. I niestety trzeba się z tym liczyć. Zabawa była świetna, zapewniam, że po pierwszym dogtrekkingu, prędzej czy później zechcesz wybrać się na kolejny. :D

      Usuń
  2. Bardzo fajnie, że się zdecydowaliście :). Bardzo miło było się spotkać, no i jak zawsze mam nadzieję na więcej naszych spotkań, nie tylko na DT :).

    Pozdrawiamy z Tobisiem :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, bardzo nam się podobało i to na pewno nie nasze ostatnie dogtrekkingi i wspólne spacery. :)

      Usuń
  3. Gratulujemy!!
    Znam podobne sytuacje - wielu ludzi z poczucia rywalizacji robi różne, dziwne rzeczy. Ale szczęście, że wszystko się dobrze skończyło. :)
    U nas niestety nie ma takich psich zawodów - jeśli już, to ludzkie, ale po kilku razach bieganie samemu mi się znudziło i zrezygnowałam. A tak bym chciała, żeby takie coś i o nas zahaczyło :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tego co wiem, to w Małopolsce w lato odbył się I. Dogtrekking w Miechowie (https://www.facebook.com/events/446357082178835/) Przypuszczam, że skoro był to pierwszy Małopolski DT, to będzie ich więcej w przyszłym roku. Na stronie Pomorskiego Dogtrekkingu widnieje informacja, że wszystko na temat zawodów, które odbędą się w 2016 roku, dodadzą pod koniec 2015., więc najprawdopodobniej i u Was tak będzie. Radzę poszukać wydarzeń na facebooku i strony organizatora, z którym możesz o tym porozmawiać. :) W razie czego podpowiadam, że istnieje takie coś jak komunikacja miejska, pojazdy innych członków rodziny i nogi, w razie czego można wyruszyć gdzieś dalej. :D

    OdpowiedzUsuń