Tak jak wcześniej zapowiadałam, dwa tygodnie wstecz spędziłyśmy poza domem.
Niby typowo wakacyjnie, typowo wypoczynkowo i typowo poza domem.
Wyszło jednak nieco inaczej, niż wyjść miało, ale wyszło, a to najważniejsze. (kto zrozumiał, dla niego brawo)
Najważniejsze, że pomimo na prawdę ogromnego lenia, jaki dopadł mnie właśnie w tym czasie, Ruby samowolnie wyciągała mnie na zarówno krótsze jak i dłuższe spacery, co dodało mi jeszcze więcej motywacji.
(Chyba) stety nie zamierzam po raz kolejny odwoływać się do tematyki tego, o czym wspominałam we wcześniejszych postach. (swoją drogą zapraszam do przeczytania poprzednich notek) Zamierzam natomiast opowiedzieć nieco o naszym wyjeździe.
Let's go!
Wspomniane już 2 tygodnie spędziłyśmy na prawie, że pobliskiej (niespełna 100 km od nas) wsi.
Bez zachowywania sekretów mogę śmiało przyznać, że były to Kaszuby. Kaszuby są obszarem zbliżonym (względem wyglądu, charakterystyki) do Mazur.
Jednak, że jako jeździmy tam już dobre parę lat (niestety wcześniej bez psa) a na Mazury mamy już większą wyprawę wybraliśmy Kaszuby.
Ruby, jak to Ruby, co jakiś czas jazdy samochodem popiskiwała, a resztę drogi w większości przespała.
Wyszło również na jaw, iż Ruby ma swojego samochodowego faworyta, choć faworyt to i tak mało powiedziane. A stał się nim... Nikt inny niż wywietrznik klimatyzacji.
Nie obeszło się bez licznych całusów, a na koniec kataru Ruby.
Tak się kończą wakacyjne miłości na ślepo, nie ufajcie im! :D
Mieszkałyśmy w dwóch miejscach.
Według rodzinnego słownictwa ,,tam bliżej lasu" i ,,tam bliżej jeziora''.
Do dyspozycji mieliśmy lasy, (z jagodami i poziomkami ^^) jeziora, pola, łąki, a także pomosty i mini plażę obok jeziora i lokalne centrum. (sklepy itp.)
Na spacery chodziłyśmy codziennie. Ruby najchętniej chodziła na wcześniej upatrzone sobie łąki. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak wielką przyjemność sprawia Ruby bieganie, więc mam już jako takie plany na przyszłość. :)
Za sobą mamy także dość bliskie spotkania z psami, łabędziami i wodą.
Spotkania z psami nie powiodły się najlepiej, gdyż w naszym przypadku wygląda to tak, że Ruby sama zaczepia jakiegoś psa, podchodząc do niego, a gdy on do niej podejdzie Ruby kuli ogon pod siebie i chowa się za mną bądź kładzie się przed psem, pokazując uległość wobec niego. Jako, że jest to dość dziwne, a bardzo zbyteczne postaramy w najbliższym czasie stawić temu czoła.
Jeśli chodzi o łabędzie to właściwie nie wiem, co mam w tej kwestii napisać, ponieważ wyglądało to tylko tak, że Ruby stała na pomoście, a przepływający w pobliżu łabędź pływał przy tym pomoście i na nią patrzył, po czym za jakiś czas syknął. Mała nie zrobiła nic, czym mogłaby go zdenerwować, więc pewnie wkurzyła go sama jej obecność, choć sam do niej podpłynął. (logic...) W porównaniu do łabędzia (:D) jestem zadowolona z Ruby, że nie szarpała się na smyczy, ażeby się do niego dostać tylko stała spokojnie, po czym usiadła, a następnie znudzona łabędziem się położyła.
Natomiast z wodą było całkiem przyjemnie, gdyż Ruby miała możliwość tylko zmoczyć łapki, (miała preparat przeciw pasożytom na szyi) co przy pierwszej, lepszej okazji wykonała. Gdy przyszłyśmy nad jezioro po raz kolejny również zmoczyła łapki, a także nieco więcej, ale preparat prawdopodobnie jeszcze tam jest. :D
Ukazała się też po raz kolejny miłość, jaką Ruby darzy dosłownie wszystkich ludzi.
,,Jaki słodki piesek!'', ,,ojej, jaki malutki'', ,,pieseeeeeek'' to jeszcze nic!
Najzabawniejszą sytuacją było, gdy na którymś ze wspomnianych spacerów Ruby ciągnęła mnie do jakiejś Pani, gdzie o dziwo została pogłaskana i wychwalona, (pomijając to, że pomimo różowej obroży rzekomo wygląda jak pies, nie suka. :P) a nie zignorowana jak przez większość innych ludzi.
Zatem, co w tym śmiesznego?
A to, że w któryś z ostatnich dni, jakie spędzałyśmy na Kaszubach spotkaliśmy tą samą Panią, w innym miejscu, tym razem z (chyba) mężem i wnuczką.
Owa Pani Rubisię poznała, mówiąc osobom, z którymi była, że to ten piesek, który był przy jeziorze.
Pan się uśmiechnął, dziewczynka zignorowała.
Ale Ruby w ogóle się tym nie przejęła, tylko w mgnieniu oka znalazła się obok Pani, gdzie została pogłaskana i... doszło do tego, że Ruby położyła się na środku drogi oczekując pieszczot. I niech ktoś spróbuje tylko wmówić mi, że ona jest normalna... ;-;
Niestety, a może i stety nasz wyjazd dobiegł końca, a teraz jesteśmy w domu.
Tak na marginesie...
To wręcz niewiarygodne jak bardzo tęskno jest za własnym domu po takim wyjeździe!
Na co dzień się go tak nie docenia, ale po przyjeździe owszem...
Kiedy dojechaliśmy do naszego domu, po wyjściu z samochodu Młoda nie wiedziała, gdzie się znajduje.
Jakby znalazła się w innym świecie, ale jej się nie dziwię, bo czułam to samo. :D
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, potwierdzam! :)
Tymczasem my żegnamy się z Wami życząc Wam jak najlepszych wakacji i ambitnego (ale i rozsądnego oraz bezpiecznego!) spędzania czasu podczas wakacji.
Pozdrawiamy,
Gosia i Ruby
Zazdrościmy :)
OdpowiedzUsuńMy praktycznie ciągle spędzamy czas na wsi. Oderwanie od świata jest w sumie bardziej przyjemne, niż straszne. :D
Szkoda, że nie będzie filmiku :/ Ja również waham się co do montażu, nie mam chętnych do pomocy w filmowaniu. W każdym razie jest filmik z pływania i chyba na tym zakończymy. :P
Szczerze mówiąc ciężko wybrać miejsce idealne. I wieś i miasto ma swoje wady. Oprócz gór, coś wspaniałego... <3
UsuńAle masz rację, w końcu zawsze znajdą się jakieś zalety. :)
Ja również się na samej sobie, jak i moim laptopie zawiodłam. ,,Najnowszy, najlepszy laptop z na pierwszy rzut oka chwalonym Windows 8", po 7 miesiącach użytku nadaje się dosłownie na śmietnik. Szajs jakich mało, na prawdę... :/
Ale moja wiedza i umiejętność nagrywania też dobre nie są...
No cóż, może jeszcze się uda po kupnie lepszego aparatu...
Zaraz wpadamy! :)
Czyli wyjazd zaliczony do udanych :) Szkoda, że braknie filmiku, bo to fajna pamiątka i zawsze można się rozweselić w gorszych chwilach (polecam!). Może jednak uda się coś zmontować? :D
OdpowiedzUsuńJak najbardziej wyjazd był udany, choć szkoda mi tych ,,wiejskich burków" i paru innych rzeczy, które miały tam miejsce, ale nie ma co szukać dziury na dziurze, było miło. :)
UsuńFilmik jest zmontowany, ale mam problem z przesłaniem go i zmniejszeniem formatu, gdyż jakość jest tragiczna...
Nie wiem, może coś wykombinuję, ale najpierw muszę przetrwać okres burz w naszym rejonie... :/
Piękny czas wakacyjny miałaś :) Miło czytać, że było dobrze, odpoczynkowo i przyjemnie.
OdpowiedzUsuńps. Dwa tygodnie wakacji zawsze mijają zbyt szybko... :)
:)
UsuńNo niestety... Szkoda tylko, że 10 miesięcy w szkole już tak szybko nie mija. :|
My też wybieramy się jutro na kaszuby :)) Cieszę się, że miło spędziłyście czas, ale szkoda trochę, że nie udało ci się wrzucić filmiku:(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
http://psiakowe.blogspot.com
Polecam Wiele, Karsin i Czersk, ale całe Kaszuby są urokliwe i malownicze. :)
OdpowiedzUsuńJa też cieszę się z wyjazdu, ale nie cieszę się z braku filmiku. Kiedy uzbieram pieniądze na nowy kompakt obiecuję częste i dobrej jakości filmiki, trzeba tylko troszeczkę poczekać. :)
My również pozdrawiamy i życzymy udanego wyjazdu! :)