22 lipca 2016

Lipcowo, znaczy fajowo?

Pomijając nudny wstęp, którym mogłabym Was uraczyć wspomnę tylko, że doskonale pamiętam, co wcześniej obiecywałam i doskonalę czuję, że najwyższy czas to spełnić. Z lekkim poślizgiem, ale liczą się chęci.



Tak, jak wcześniej wspominałam byłyśmy na 2-tygodniowych wakacjach, które za nami. Ponownie (jak w zeszłym roku) odwiedziłyśmy Kaszuby, udało się również ,,zapoznać'' z Borami Tucholskimi. Te wyjazdy były dla mnie ważne z dwóch powodów, które można wyrazić dwoma słowami, socjalizacja i relaks

Jestem szczęśliwa, bo w ciągu tych dwóch tygodni udało mi się poznać własnego psa bardziej, niż udało mi się tego dokonać w rok. Przede wszystkim zrobiłyśmy świetny, spory krok w kierunku socjalizacji. Przez ponad tydzień Ruby miała kontakt z o wiele bardziej zróżnicowanym środowiskiem, ludźmi, sytuacjami. Nie zabrakło też kilku burków, w tym również nie wszystkich nastawionych pokojowo. 
Rudzielec po raz pierwszy widział na żywo konie, zarówno z większej jak i mniejszej odległości, wcześniej miał z nimi styczność jedynie przy oglądaniu telewizji. I powiem szczerze, że teraz tego żałuję. Konie są wspaniałymi istotkami, które kocham miłością prawie tak szaleńczą jak psy i czuję, że to właśnie z m.in. nimi będę wiązać swoją przyszłość zawodową, a do tego czasu na pewno będę mieć u swego boku Rubisię, więc mam odczucie, że warto zacząć działać w tym kierunku już teraz, bo to, że pies się ich bał, panicznie nie chciał podejść bliżej niż 5m, zapierał się czym tylko się dało i zaczął poburkiwać nie wróży wiele dobrego. Wina stoi po mojej stronie, bo wcześniej pozwalałam jej na szczekanie na poruszające się zwierzęta w telewizji, co wtedy wydawało mi się zabawne, ale teraz już nie.
Były też spotkania z łabędziami, ale te z kolei wypadły o niebo lepiej - pies zaczął je ignorować. Tak samo było z ujadającymi wiejskimi burkami, więc jest progress! :)

 Już pierwszego dnia przypałętała się za nami bezdomna suczka, która towarzyszyła nam przez kolejny tydzień, więc Ruby miała przez ten czas koleżankę. To z koeli utwierdziło mnie w przekonaniu, że przed nami jeszcze więcej pracy, bo kontakty z innymi psami nadal nie są w 100% opanowane. Dosłownie, opanowane. Musimy nad tym popracować. Przy okazji, może ktoś kojarzy tę Panią z Wiela, Abisynii? 
 Po raz pierwszy miałyśmy okazję amatorsko potrenować bikejoring i popływać w tak czystym jeziorze. Ten pobyt upłynął nam pod znakiem spacerów, wodowanek, treningów i socjalizacji.
Kilka dni później ponownie ruszyłyśmy w drogę, tym razem do Borów Tucholskich. I o mały włos miałybyśmy kolejnego ,,Psa w mieście'', ale ostatecznie wyszło na to, że z tego wyjazdu mam tylko jedno zdjęcie,  byłyśmy tylko w dwóch miasteczkach Borów i skupiłyśmy się na rzeczywistości. Troszkę sobie odpoczęłyśmy i jakby odizolowałyśmy się od reszty świata. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie małe, krwiożercze paskudy zwane kleszczami, które były wyjątkowo wredne - w 4 dni naliczyłam ich ponad 20!!! Po powrocie, w domu wyciągnęłam jeszcze kilka i mam nadzieję, że na tym się skończy. Dla pewności jeszcze w lipcu odwiedzimy lekarza weterynarii, ażeby upewnić się, że te maluchy nie spowodowały jakiejś szkody w organizmie Ruby, bo w końcu przezorny zawsze ubezpieczony. Kupiłam już obroże na pchły i kleszcze, tabletkę na odrobaczanie i czekam na dalszy ,,instruktaż'' od weterynarza.

Przez owe 2 tygodnie testowałyśmy nowe rzeczy (KLIK) i zamierzamy kontynuować testy jeszcze do końca wakacji, a może nawet i dłużej. W dodatku doszło nam kilka nowych rzeczy, więc pytam. Czy macie ochotę na nowy haul?

Co prawda wróciłyśmy do naszego rodzinnego miasta już tydzień temu, ale nie zamierzamy na tym zaprzestać. W kolejną część wakacji chcemy kontynuować socjalizację i aktywne spędzanie czasu, dlatego oprócz zwykłych spacerów już jutro wybieramy się na zawody (obserwatorzy) i spotkanie z nowymi znajomymi psiarzami, a naszą kolejną misją jest obóz (1-8.08) i spotkania z pozostałymi psijaciółmi. Dodatkowo przygotowujemy się do wystawy (wrzesień), termin zawodów niestety uległ zmianie, która nieco pokrzyżowała nam plany, co skutkuje prawdopodobieństwem rezygnacji z któregoś bądź którychś planowanych wcześniej debiutów. Ale jest też plus - dzięki temu będziemy miały więcej czasu na dłubanie szczególików, którego brakuje przy ćwiczeniu 3 różnych dziedzin w niewielkim odstępie czasowym. 
Mamy też już kolejne plany na wrzesień, który w moich wyobrażeniach ma być miesiącem otwierającym ,,nową drogę'', w którym szkoła i wszystko, co nie dotyczy Ruby i naszych relacji jest co najmniej drugorzędne. 

W takim razie zapowiadają się wyśmienite wakacje i końcówka 2016 roku. I czy ktoś może mi wytłumaczyć, DLACZEGO TEN CZAS TAK SZYBKO LECI?!? :D

A jak dotychczas wyglądały i są zaplanowane Wasze wakacje? Co sądzicie o naszych ambicjach, a jakie są Wasze? 

Pozdrawiamy,
Gosia & Ruby

2 komentarze:

  1. Ale wam zazdrościmy...
    Wstyd się przyznać, ale mieszkając na Mazurach, jeszcze nie byłyśmy w żadnym lesie czy nad jeziorem. Moja caviśka miała za to okazję zamoczyć łapy i tyłek w kałuży.:) Nie mam pojęcia, czy to z powodu złej pogody, lenistwa czy obaw w związku z wiekiem małej (brak kompletu szczepień). Chyba czas wziąć się do roboty- niedługo widzimy się w Gdyni- BĘDZIE OGIEŃ :D
    Nina&Vivian

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ruszajcie na szczepienia, a potem won do lasu lub na wodowanko, bo zgnijecie w taką pogodę, a przy okazji warto poćwiczyć przed spotkaniem w 8 oczu! :D

      Usuń