24 sierpnia 2016

FUNNY obóz - relacja, podsumowanie

Pierwszy tydzień sierpnia spędziłyśmy na wiejskiej części Pomorza razem z ekipą Funny Doga. Był to jeden z najbardziej męczących i pracowitych tygodni z Ruby, który, uważam, że warto jakoś sklecić i podsumować.


 

Przez cały czas wyjazdu, około 2 razy dziennie miałyśmy do trzech indywidualnych zajęć, co najmniej jedno grupowe, a dzień kończyłyśmy spacerem w towarzystwie kilku do kilkunastu psów.
Był to obóz mix, czyli połączenie agility, posłuszeństwa (rally-o, obedience), frisbee, tropienia, a także sztuczek i socjalizacji. Ku mojemu zaskoczeniu, w naszym wykonaniu nie była to wcale mieszanka wybuchowa. Po pierwszych zajęciach z dogfrisbee odpuściłyśmy sobie tę aktywność i skupiłyśmy się na pozostałych.


Rudzielcowa świetnie spisywała się na agilitkach. Z chęcią wykonywała moje polecenia i z wielką radością śmigała po ,,torze''. Niestety z cudzysłowem, bo jesteśmy na etapie ,,suchych'' sekwencji tunel-stacjonata (bez skakania). Coraz lepiej wychodzi nam wysyłanie do przeszkód z większych odległości, obieganie i powracanie. Młoda w końcu zaczyna prawidłowo myśleć, tzn, koncentrować się na zadaniu i jego prawidłowym zakończeniu, a nie  nałogowym rozkminianiu jak by tu zwiać do cioteczek, skrócić zadanie i dostać za to dużą porcję smaków, zuch dziewczyna! :D
Praca w rozproszeniach nie stanowi już tak wielkiego problemu jak kiedyś, caviś potrafi pięknie skupić się na zadaniu, dokonać swego i pokazać, że jeśli chce, to potrafi. Ale, żeby nie było tak kolorowo... Motywacja na zabawki jakby w ogóle nie istniała, cały wór przeróżnych zabawek, czy to naszych, czy pożyczonych był i nadal jest FE. No chyba, że z nerki tonami wylewają się smaczki, wtedy dzidzi twierdzi, że mnie kocha.


Posłuszeństwo jest jak najbardziej na plus. Zdarzyło się kilka wpadek, ale zmotywowały mnie jeszcze bardziej do regularnych ćwiczeń. Sporo czasu wałkowałyśmy przywołanie, które wychodzi już o niebo lepiej, ale nadal znacznie odbiega od ideału, który mam w swojej głowie. 
Przez kilka dni pracowałyśmy nad ćwiczeniami na torze rally-o dla ,,grupy'' pierwszej. Zostałyśmy pochwalone za staranność i ambicje w dążeniu do celu, które rzeczywiście wypadły super. Zajęcia z posłuszeństwa dały mi dużo do myślenia, bo odkąd wróciłam cały czas zastanawiam się, czy warto brać udział we wrześniowych zawodach rally-o, które planowałyśmy i ewentualnie się ośmieszyć, czy może doszkolić się, podszlifować braki i wystartować w lutym. POMOCY


Socjalizacja, pół żartem, pół serio, w naszym wykonaniu zasługuje co najwyżej na 2\10.
Ruby tolerowała obce psy, ale zdarzało jej się wdawać w szczekliwe dyskusje między nimi. Lękliwość pozostała, ale od tego czasu bardzo regularnie nad nią pracujemy i mamy zamiar w końcu ją zwalczyć.
Ruby w stosunku do kur, koni i osła zachowywała spokój. Tylko raz przestraszyła się źrebaka, który chyba zapomniał o swoich rozmiarach i mimo to zapraszał Ruby do zabawy. Mimo wszystko dzięki temu wiem, że trzeba włożyć w to sporo serca i chęci, bo samo nie minie, a jedynie, co bardziej prawdopodobne, jeszcze bardziej się nasili.


Klatkowanie przebiegło bardzo pomyślnie. Rudzielcowa siedziała cicho w klatce i nie miała większych problemów z wyciszeniem się. Dowiedziałam się natomiast, że jest bardzo zazdrosna, gdy spędzam dłuższą chwilę z obcym psem, ale nie jest terytorialna i nie broni swoich zasobów agresją.


Podczas całego pobytu na obozie miałyśmy dwa wejścia, po 20 minut na zajęciach fitpaws. Ćwiczyłyśmy na dysku sensorycznym, piłce gimnastycznej, tzw orzeszku i jeżykach sensorycznych (zielone, na zdjęciu). Spanieluszek bardzo pozytywnie mnie tu zadziwił, bo pokazał, że mimo braku rzeźby charta ma gibkie ciałko i z chęcią wskakiwał na orzeszka, piłkę gimnastyczną i ćwiczył, m.in. piwoty na dysku. Już wiem, co będziemy robić zimą... :D
Zaskoczyło mnie to, jak fajnie umie kombinować i sama dojść do tego, co należy w danym ćwiczeniu zrobić, bo w domu zdarzało się to tylko sporadycznie.


 
Psst, drugie od lewej.. :D

Zajęcia w grupie były super, bo miałam okazję ćwiczyć z Ruby w bardzo dużych rozproszeniach, z grupą różnych psów i ludzi, a ja nie zawiodłam się na moim uchaczu!
Skupienie, które prezentuje na zdjęciu Rubisia trwało większą część zajęć.


 

Sztuczki poszły nam nieźle. Zaczęłyśmy naukę przytulania (na zdj) i chodzenia na stopach, którego nie uwieczniono.


Na spacerach Ruby zachowywała czujność, przywołanie zawodziło, a przy rozproszeniach w postaci hasających psów nie zawsze miała ochotę coś robić. Wodowanka nie było, bo spaniello stchórzyło.

W czwartek, o 6 nad ranem (OLABOGA!) wzięłyśmy udział w zajęciach tropienia użytkowego niesportowego dla chętnych. Mi osobiście się spodobało, myślę, że Ruby też, dlatego po cichu mogę Wam zdradzić, że powoli i z dystansem, ale przymierzamy się do seminarium z tropienia, dla przyjemności i zaspokojenia ciekawości. :)



Na dogfrisbee Ruby ponownie utwierdziła mnie i siebie w przekonaniu, że dyski są ble i woli smaczki, no cóż... 



W przedostatni dzień odbyły się mini-zawody, podsumowujące cały obóz i to, co udało nam się przez ten czas wyrobić. Opierały się na sztuczkach, agility i rally-o. Skończyłyśmy z całkiem przyzwoitym czasem i zadowolone z siebie. 
Rubiszek ładnie pracował, pięknie pokazał przywołanie przez zabawki i smaczki i pozytywnie zaskoczył mnie w rally-o.


Piesa przyzwyczaiła się do obecności innych psów w pokoju,na spacerach i treningach i razem z  Shaggym udało nam się strzelić pieskom wspólną fotkę. Na zdjęciu brakuje Zooma, ale będąc niespełna 4 miesięcznym szczeniakiem porządnie wymęczył się na tym wyjeździe, więc finalnie mu to wybaczamy. :)



Podsumowując, wyjazd, choć się go obawiałam, okazał się strzałem w dziesiątkę, bo utrzymał nas w aktywności, pokazał, co musimy jeszcze dopracować, dał porządnego kopa w zadek i zmotywował do tego stopnia, że założyłam własny dzienniczek treningowy, w którym zapisuję każdy trening i ,,uwieczniam'' każdy, nawet malutki postęp. Dodatkowo co tydzień uczęszczamy na zajęcia agility. Szkoda, że to już koniec. Do zobaczenia za rok! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz