Zacznijmy od tego, że to już drugie wakacje z rudego życia, drugie wakacje spędzone z Ruby u boku! Czas leci nam niemiłosiernie szybko, a to z kolei zmusza mnie do przemyśleń.
Pierwsze wakacje, od których odgrodził nas aż ROK były spędzone leniwie. Biorąc pod uwagę, że Rubisia była wtedy szczeniakiem w minimalnej części jestem w stanie przyjąć to sobie do serca z myślą, że w czasie już (niestety!) się nie cofniemy, a chwile ze szczenięcych lat już nie wrócą, po zakończeniu zeszłorocznych wakacji byłam na siebie przeokropnie zła, że właściwie wcale nie wykorzystałam tego czasu (przez owe 2 miesiące był tylko jeden wyjazd!) i postanowiłam sobie, że w tym roku będzie inaczej, że te wakacje będą spędzone mega aktywnie i że w końcu będę zadowolona z tego, co uda nam się w ich czasie osiągnąć. A więc, nie przedłużając, jak było?
Pierwsze dni wakacji (począwszy od 25.06) spędziłyśmy na malowniczej kaszubskiej wsi, gdzie byłyśmy również w poprzednie wakacje. Byłyśmy tam przez prawie tydzień, z czego około 1\4 przeznaczyłyśmy na leniuchowanie, (czyt. luźne, acz nie bierne wspólne spędzanie czasu) które pozwoliło nam odciąć się od rzeczywistości, zapominając o 10 miesiącach męczarni przed wakacjami. Nie obyło się również bez wodowanka, które jest już połową sukcesu, gdyż Ruby nie mając dostępu do zbiorników wodnych przez 365 dni zamoczyła brzuszek, a nie jedynie łapki, jak w zeszłym roku. Kto wie, co będzie w kolejne wakacje... :)
Przez ten czas, właściwie w każdej sytuacji, czy siedząc w domu, czy przebywając poza nim, Ruby miała świetny socjal z wiejskim otoczeniem - psy, w tym burkowe ujadacze (które już nie są straszne!!), konie, czy też drogami szutrowymi, głośnymi odgłosami wydobywającymi się z maszyn (również rolniczych), a także innych źródeł.
Podczas tego wyjazdu było dużo spacerów, jazdy samochodem, zwiedzania, gospodarskich zwierzątków i człowieków, a teraz widać tego efekty, bo, choć sama czasem w to nie dowierzam, coraz lepiej.
Zaliczyłyśmy też pierwsze próby bardzo amatorskiego bikejoringu (dla przyjemności, aktywności i zabicia czasu) które zakończyły się bardzo pomyślnie, moje serce kraje, że to już koniec, bo na co dzień nie mamy gdzie bikejoringować, a nie ufam miejskiemu asfaltowi.
Uszy, szelki [*] |
Kilka dni później wybrałyśmy się na dziką plażę. Tak, tak, nie przepuściłabym takiej okazji!
Rubisia z racji ogromnych fal nie chciała zacząć nauki pływania, ale kilka razy fale nieźle ją zmoczyły. Natomiast oprócz łapek w końcu sama z siebie zamoczyła pyszczek, nawet nie trzeba było jej namawiać. :) Mamy stamtąd kilka całkiem fajnych, przyzwoitych zdjęć.
Pierwszy tydzień sierpnia (1-8.08) spędziłyśmy na obozie (o którym TUTAJ - KLIK). Był to bardzo intensywny tydzień, z którego wiele wyniosłyśmy i wróciłyśmy z wielką motywacją do działania i pomysłami na przyszłość. Tu również nie mogłabym nie wspomnieć o socjalu z psami, ludźmi, wiejskimi zwierzętami i otoczeniem. Ruby pięknie się klatkowała i wyciszała oraz pracowała na pełnych obrotach, gdy tylko było tego trzeba.
Poprzedni wyjazd zmotywował nas do zapisania się do agilitowej grupki, z którą ćwiczymy co tydzień, a wspólnych zajęć mieliśmy do tej pory 3, w sobotę, pełne werwy ruszamy na kolejny! Każde spotkanie obfitowało w socjalizację - psy, ludzie, dzieci, nowe sytuacje.
Kilka dni później wybrałyśmy się na wycieczkę do lasu, a finalnie skończyłyśmy nad jeziorem. Rubisiek ,,pozował'' do zdjęć i nie miał najmniejszej ochoty męczyć kaczek, zostawił je w świętym spokoju.
[*] Niestety tego dnia odeszła od nas kleszczobójcza obróżka, ja zawiedziona stratą zabezpieczenia psa przed tymi obrzydlistwami i stratą pieniędzy, Ruby nieco mniej. Co zabawne, odkąd jej nie ma Ruby nie złapała dotąd żadnego kleszcza, w obróżce się zdarzyły (odpukać).
Następnie odnowiłyśmy stosunki z kotem, które rozpoczęły się na początku tego roku. Ruby go obwąchała, spiszczała (mami, ten cosiek ma mnie gdzieś, no jak tak można!) ale szybko zostawiła w spokoju i była chętna do pracy mimo że kocur przebywał w pobliżu. Tego dnia (już w sierpniu) byłyśmy również na spacerze z Tobim (JEGO STRONA - KLIK).
Kilka dni później wywiało nas do Twierdzy Wisłoujście, którą, niestety mogłyśmy podziwiać jedynie z odległości widocznej na zdjęciu, ale finalnie ''obeszłyśmy'' ją (po drugiej stronie) co najmniej 3 razy, bo akurat czekałyśmy na pewną osóbkę, która później do nas dołączyła. Rubikonek super pracował i chętnie wykonywał moje polecenia mimo upału, sukces!
Wczoraj socjalizowałyśmy się z autostrado-obwodnicą (jak zwał, tak zwał). Rubinia po raz pierwszy odwiedziła (z zewnątrz) centrum kontroli pojazdów, zapoznała z dziwnymi dźwiękami stamtąd dobiegającymi, a także rozpoczęła naukę nowej sztuczki i przebywała ,,na luzie'' w obecności obcego owczarka belgijskiego. Wszystko na plus! Trzeba tylko dopracować wyciszanie się w obcych miejscach, bo darcie japki czasami może narobić niepotrzebnych problemów, choć Ruby nie do końca jeszcze o tym wie.
Dziś, na zakończenie wakacji poszłyśmy na spacer socjalizacyjno-fotograficzny, również z Tobim. Z efektów, zarówno ze strony Ruby, jak i zdjęć jestem zadowolona, choć nawet nawet jeśli chodzi o Ruby. :)
Podsumowując,
Tegoroczne wakacje, w porównaniu, do tych wcześniejszych były o wiele bardziej udane,bo obfitowały w socjalizację, spacery, aktywność i zdjęcia, których w zeszłym roku było mniej. Jestem z nich zadowolona, bo w końcu widać światełko w tunelu, efekty naszej pracy, której podjęłyśmy się w zasadzie dopiero w tym roku. Według mnie były bardzo udane, warte każdej chwili, choć na te w 2017 mam nieco inne plany, ale na to jeszcze przyjdzie czas. :) Brakowało mi tylko spotkań z psiarzami i ich pupilami ,,na osobności'', bo oprócz osób i psów z obozu nie poznałyśmy jeszcze nikogo nowego. Nie wypaliło nam kilka planów, m.in co do różnych wydarzeń, ale plany planami, bo powszechnie wiadomo, że życie lubi pisać różne scenariusze, o których niekiedy dowiadujemy się z dnia na dzień, a które kompletnie krzyżują nam plany. Dlatego w tym miejscu ową notkę chciałabym zakończyć dodając, że zapomniałam dodać o socjalizacji w restauracji i innych miejscach użytku publicznego. I tyle. Te wakacje były na prawdę super, ale ich największym minusem było to, że tak szybko minęły. Jestem pełna weny i mam nadzieję, że kolejne wakacje będą tak dobre jak te, a może i nawet lepsze! :)
Jak minęły Wam wakacje? Udały się? Wszystko odbyło się zgodnie z planem czy niekoniecznie?
U mnie nie do końca z planem, chciałam zrobić więcej. Miały być wakacje z psem, a wyszło inaczej. Dużo było pomysłów ale nie wszystkie udało się wykonać. U Ciebie widzę, że dużo się działo
OdpowiedzUsuńU nas faktycznie działo się sporo, ale też nie wszystko wyszło zgodnie z planem. Ale jeszcze zdążymy to wszystko nadrobić :)
UsuńWidzę, że świetną socjalizację Ruby miała przez te wakacje! Muszę przyznać, że fajnie je spędziłyście :)
OdpowiedzUsuńTak, socjalizacja przede wszystkim! A najlepsze jest to, że już widać jej efekty :)
UsuńZazdrościmy takich ciekawych wyjazdów, my miałyśmy się spotkać, ale ostatecznie nie wyszło :P.
OdpowiedzUsuńMy przez dwa miesiące byliśmy w domu, a w ostatnie dni wakacji pojechałam do Torunia, ale bez psów. Także nasze wakacje były nudne, nie to co Wasze!
Gratulujemy sukcesów i życzymy kolejnych! :D
psi-temat.blogspot.com
,,Życie lubi (ubóstwia!) pisać różne scenariusze..." W takim razie mam nadzieję, że najpóźniej za rok uda nam się wspólnie spędzić część wakacji! :)
Usuń