31 grudnia 2015

2015

Dziś mamy ostatni dzień 2015 roku, więc zapraszam Was na małe podsumowanie.




Pozwolę sobie jeszcze dodać, iż opisany poniżej okres czasu, nie jest całym, 12 miesięcznym rokiem wspólnie spędzonym z Ruby, pod jednym dachem. Taką konkretną datą jest 7. marca. I właśnie wtedy planuję podobny, lecz bardziej szczegółowy post.

Styczeń był okresem obfitych przygotowań, aktualizowania wyprawki,  poszerzania wiedzy z zakresu kynologii oraz kontaktu z hodowcą. A wszystko to za sprawą małej, bo niespełna miesięcznej Ruby, z którą właśnie wtedy odbyło się pierwsze spotkanie na żywo, która za parę miesięcy miała u nas zamieszkać. 

Luty pamiętam głównie z tego, że właśnie wtedy opublikowałam pierwszy post na, wówczas ,,Flying Cavalier.'' Możecie się śmiać, ale byłam strasznie podekscytowana takim odzewem w komentarzach. (ej, wtedy te 8 komentarzy to było dla mnie naprawdę nie lada przeżycie :D)

Marzec okazał się być miesiącem, kiedy to mały rudzielec przyjechał i na stałe zamieszkał w moim domu. Ruby jest moim pierwszym psem, toteż moje doświadczenie nie było zbyt duże i z wieloma rzeczami wówczas przesadziłam, np. nadmiernie ją rozpieściłam. Ale plusem jest to, że miałam kogo. :D

Kwiecień był zwykłym miesiącem, podczas którego Ruby powolutku dorastała. Jeden z miesięcy, kiedy to niewinny, słodki szczeniaczek zaczynał przejmować nade mną kontrolę, wtedy tego nie zauważałam, byłam zbyt przejęta małym psiakiem, którego miałam na głowie.

Maja nie kojarzę jakoś szczegółowo. Papis skończył wtedy 5 miesięcy i dawał pierwsze oznaki, świadczące o tym, że faktycznie zaczyna już dorastać.

Czerwiec był kolejnym miesiącem z cyklu dorastania Ruby. W czerwcu udałyśmy się na pierwszy dalszy spacer, jakby wyprawę. Właśnie wtedy, ze względu na pogodę chodziłyśmy na dłuższe eskapady na plaże, spacery i więcej czasu spędzałyśmy na podwórku. Czas nauki pierwszych sztuczek na świeżym powietrzu. Stopniowe wprowadzanie kilku elementów socjalizacji. 

Lipiec kojarzy mi się głównie z naszym wakacyjnym wyjazdem na Kaszuby. Wtedy także zdecydowanie więcej czasu spędzałyśmy na świeżym powietrzu, w dodatku coraz częściej poza domem. Tu również pojawiały się elementy socjalizacji.

Sierpień był przedłużeniem czerwca i lipca, choć doszły dłuższe i krótsze pobyty u innych ludzi, trochę zwiedzania, lenistwa i trochę elementów socjalizacji. Choć niewiele.

Wrzesień, jak to wrzesień. Zabrał mi wolne, które mogłam poświęcić głównie na pracę z psem. Z racji na dosyć ładną pogodę, zdarzały się częściej spacerki na dworze, poza domem. Do tego doszła nauki kilku sztuczek.

Październik był w sumie jedynie marnym przedłużeniem wakacji, a trochę lepszym września. A miał być miesiącem iście motywacyjnym.

Listopad ukazał typową jesień. Nie wychodziłyśmy za dużo na spacery, bo rutynowe wycieranie łap i psa, który w dodatku, za każdym razem, gdy zmókł próbował wycierać się we mnie. W listopadzie próbowałyśmy uczyć się pojedynczych sztuczek i komend w domu. Wybrałyśmy się też po raz pierwszy na dogtrekking w Zbychowie. 

Grudzień na początku nie przypominał typowego początku zimy, ale po paru miesiącach zaczął. I wtedy zaczęłam żałować, że (prawie) rok minął tak szybko i nie udało mi się zrobić tego, co chciałam. ... a raczej nie próbowałam robić, bądź od razu się zniechęcałam. W rezultacie czego prawie niczego nie udało mi się dokonać.  Ale plusem okazał się być dogtrekking w Gdańsku, bo zawierał elementy socjalizacji, wprawdzie wszystkie na raz, ale to dało mi sporo do myślenia.



Dlatego też, w 2016 roku, jak wcześniej zapowiadałam, chcę uczynić jak najwięcej. Bezapelacyjnie ma to być rok motywacyjny. Rok, w którym niczego nie będę nam żałować i myśleć pozytywnie, starając się tą dobrą energię przekazać Wam. W pierwszej kolejności, chciałabym naprawić wszystko to, do czego wcześniej nie przykuwałam większej uwagi, a powinnam. Następnie myślę o niedociągnięciach, które wleką się za mną wystarczająco długo, żeby w końcu zakończyć je sukcesem. Później nadejdzie czas na nowości. Fajnie by było, gdybyśmy zaczęły coś zupełnie nowego. Na przykład przygodę z którymś z psich sportów, nie wliczając w to dogtrekkingów, bo o nich już wiecie. Z racji na Rubinowe gabaryty i ,,potencjał'' myślę nad agility, obedience i amatorskim, niestety w Polsce baardzo mało popularnym dogdancingiem, chociażby dla siebie, dla samej satysfakcji, że coś jako tako nam wychodzi. To bardzo dobry sposób na ,,rozbudowę'' zaufania. Ale wszystko w swoim czasie. Przede wszystkim w 2016 stawiam na wzmożoną aktywność, zarówno fizyczną, jak i umysłową. W najbliższym czasie mam zamiar obmyśleć i zapisać plan, którym będę się kierować. Trzymajcie kciuki!!! :)

Wiem, że już składałam życzenia, ale powtórnie życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, przepełnionego sukcesami, motywacją, spacerami, prezentami, marzeniami, postami, komentarzami, szczęściem, radością i w stu procentach docenianiu swojego pupila, powodzenia w nowym, już 2016 roku!

Pozdrawiamy,
Gosia & Ruby

PS

Wybaczcie za tak niewielką, mizerną wręcz ilość zdjęć, ale nie chciałam wklejać tych, które już się tu pojawiły. O, już wiem jaki punkt dopisać do listy ,,do zrobienia''. :D




2 komentarze:

  1. Czy na miejscu "miesiąc motywacyjny" nie powinien być "rok motywacyjny"? Albo ja nie za bardzo rozumiem :P

    W każdym razie gratulujemy wszystkich Waszych sukcesów i mamy nadzieję, że ten rok będzie dla Was wielkim wystrzałem. Trzymamy za to kciuki i pozdrawiamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, dziękuję za poprawkę! :D

      Wielkie dzięki!

      Usuń